Numer konta
92 1020 1026 3174 3000 0000 0001
Fundusz Wyborczy Nowa Lewica
ul. Złota 9 lok. 4 00-019 Warszawa
Darowizna
Maciej Hassa
Maciej Hassa
Kandydat do Rady Dzielnicy Mokotów z okręgu 5
Sadyba i Stegny
Miejsce 5
Kim jestem?
Przede wszystkim warszawiak, mokotowiak i łobuziak w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Od lat nosi mnie w różne strony, a mój impulsywny duch, nie pozwala mi patrzeć spokojnie na to co dzieje się wokół mnie.
Lekarze mówią, że mam ADHD. Żona, że mógłbym zająć się czymś innym. Dzieci, że te całe wybory to moja sprawa. Mama, że dziadek swoje zaangażowanie polityczne i społeczne, przypłacił 9 latami w stalinowskim więzieniu. Wspólnik, żebym skupił się na mojej firmie, która zajmuje się doradztwem biznesowym i marketingiem, przede wszystkim rekrutacyjnym. Mój pies szczeka, że chce ze mną pobiegać. Sąsiedzi w budynku, w którym mieszkam, martwią się, że nie starczy mi czasu na wspólnotę, w której zarządzie działam od ponad 10 lat. Działkowcy z mojego ROD-u mówią czasem, żebym odczepił się od tego, gdzie parkują auta, bo „ciągle wtykam nos w nieswoje sprawy”. Urzędnicy z Dzielnicy Mokotów, pracownicy ZDM, Aktywnej Warszawy czy Zieleni Warszawskiej, kiedy widzą kolejne pismo od mnie, pewnie mają mnie dość.
Podsumowując, trochę już o mnie wiesz. Większość głosów podpowiada też, nie rób tego, bo pakujesz się w kłopoty, ale lubię to. W końcu mam ADHD.
Co dodam od siebie? Absolwent MBA na Politechnice Warszawskiej, dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim oraz podyplomowych studiów CSR. Szkołą życia była dla mnie gastronomia i muzyka. Dawno temu wydałem swoją płytę i prowadziłem różne restauracje zarówno w Polsce i zagranicą. Potem wiele lat spędziłem w dużych korporacjach.
Jednak już blisko 10 lat temu postanowiłem prowadzić biznes samodzielnie. Dziś zatrudniam kilkanaście osób i pracuję przede wszystkim dla dużych korporacji. Lubię działać na rzecz swojej okolicy i angażuje się w różne inicjatywy. Na Mokotowie mieszkam od urodzenia z przerwami na wyjazdy zagraniczne.
Podstawówkę skończyłem na ul. Malczewskiego. Moje główne liceum to Rejtan, czyli dobry Stary Mokotów. Uczelnie też warszawskie. Aktualnie mieszkam na ul. Pory, na Stegnach. Wcześniej pod takimi adresami jak: ul. Krasickiego – uwielbiam Park Dreszera, ul. Racławicka na rogu z ul. Puławską – wiadomo piekarnia pod numerem 7. Szkoda, że jej już nie ma. Ul. Belgijska – Pałacyk Szustra czy willa Chowańczaka, czy ul. Czerska z całym urokiem Sielc i niestety śmieciami, z którymi nie potrafi sobie od lat radzić dzielnica.
Jak działam?
Uznałem, że start do rady dzielnicy to kolejny poziom, na który mogę wejść. Nawet jeśli mi się nie uda dostać, nie zamierzam przestać patrzyć władzy na ręce i inspirować jej, bo tak widzę swój podstawowy cel. Jestem też pewny, że uda nam się, wspólnie z MJN i lewicą, przełamać monopol PO i PIS w radzie dzielnicy, ale i w mieście.
Chcę więc przewietrzyć Mokotów. Ta dzielnica potrzebuje czegoś więcej niż być tranzytową czy mieć rotacyjnych burmistrzów z PO, którzy lubią przecinać wstęgi i błyszczeć na relacjach, natomiast kiedy biorą się za poważne rzeczy, to jest dramat.
Po drugie mam masę planów do zrealizowania. Sprawdź sekcję „Co jest dla mnie ważne”. Może wśród nich są też Twoje pomysły?
Dlaczego kandyduję?
Szukam idei, konsultuje rozwiązania, słucham innych, wyrabiam sobie zdanie, sprawdzam dostępne dane. Potem podejmuje decyzję i planuje egzekucję, ustalając kto jest za co odpowiedzialny. Jeśli znacie FRIS to mój styl myślenia to zawodnik, a styl działania gracz. Uwielbiam fakty, ale mam też kreatywny pierwiastek. Zależy mi przede wszystkim na sprawczości. To czego boję się najbardziej działając jako radny, to przeciągające się sprawy. Jednak coś za coś. Jeśli chcę wejść na poziom wyżej muszę się na to uodpornić. Pewnie doświadczenia jak przeczytacie teraz już mam.
Wiecie, ile czasu dzielnica remontuje np. ulicę Bukowińską? Lepiej już chyba nie wiedzieć, ale długo. Ja np. przez blisko 14 lat walczyłem najpierw budowę do końca ul. Pory, potem przejezdne w różne strony skrzyżowanie ul. Leśnej Jeżyny z al. Sikorskiego i przejście na pieszych na ich wysokości.
Nieco mniej czasu, bo tylko koło 8 lat, zajęło mi „zdjęcie parkowania” aut z chodnika ul. Pory wzdłuż Toru Stegny, tak aby można było nim normalnie chodzić. Wymagało to nowej organizacji ruchu, ale zanim się stało, miasto musiało poprzekładać własność działek z różnych kieszeni tych samych spodni, do innych. Aktywna Warszawa oddała własność drogi Dzielnicy Mokotów. Doprowadziła do tego moja zawziętość. Tak, to od tego czasu ul. Inspektowa nie jest podporządkowana ul. Pory.
Krócej „sadziłem” drzewa wzdłuż al. Sikorskiego na wysokości Toru. Tu od realizacji do zasadzenia przez Zieleń Warszawską minęły jedynie dwa lata i nie było to projekt z Budżetu Obywatelskiego, który oczywiście mimo swojej pozytywnej funkcji stał się w ostatnich latach kolejnym urzędniczym wytrychem, który pozwala pomysły i potrzeby mieszkańców odkładać na wieczną przyszłość.
Zablokowanie ul. Inspektowej na wysokości Toru Stegny było następstwem wielu lat uczeni Aktywnej Warszawy, że Tor Stegny nie jest już sam w okolicy i czas, aby zadbał o swoje sąsiedztwo, a przede wszystkim nasz warszawiaków majątek. W końcu Tor Stegny to nie jest prywatna firma. Akcji było oczywiście znacznie więcej.
Jak widzicie, nie musiałem być radnym, żeby załatwiać sprawy swojej okolicy. Myślę, że jako radny uda mi się zrobić więcej. Jeśli macie czas przeczytajcie moje lub inspirowane przeze mnie artykuły dotyczące niektórych wspomnianych tematów, zapraszam do lektury:
– https://miastojestnasze.org/torze-stegny-zmieniaj-sie-dla-nas/
Co jest dla mnie ważne?
- Tragiczny poziom wywozu śmieci. Wystarczy zajrzeć na Stegny, Sielce czy Sadybę, żeby zobaczyć często zawalone altany śmietnikowe, przypominające bardziej fawele w Rio, niż zachodnią Europę. Do tego dochodzą niesprzątane, jak należy parki, zieleń przy ulicach, niewywożone wystarczająco wiele razy śmietniki ulicznie roznoszone przez ptaki śmieci, aby czasem się załamać. Składanie skarg na infolinii miejskiej to gehenna. Próby załatwiania czegoś w MPO to dramat. Nie może być tak, że Wydział Ochrony Środowiska, zawsze jest e niedoczasie i działa reaktywnie. Tutaj potrzeba działania. Chce poprawić poziom usługi związanych z wywozem śmieci.
- Brak planów miejscowych. Mokotów i tak może poszczycić się stosunkową duża jak na Warszawę liczbą uchwalonych miejscowych planów zagospodarowania. 73,63% terenów dzielnic jest nimi objęta podczas gdy warszawska średnia to jedynie 25,6%. Chcę jednak obronić charakter takich miejsc jak np. tereny Warszawianki, które są dla mnie stopniowo celowo doprowadzane do ruiny, aby oddawać je kawałek po kawałku w ręce deweloperów, czego znakomitym przykładem jest Oaza Mokotów. Chcę, aby cała dzielnica była pokryta, ustalonymi z mieszkańcami planami zagospodarowania miejscowego. Chcę, aby tereny Warszawianki zostały przywrócone mieszkańcom naszej dzielnicy nie na zasadzie komercyjnej, ale społecznej.
- Zły poziom bezpieczeństwa na Stegnach, ale i w mokotowskich ogrodach działkowych. Czy wiecie, że dzielnicowy u mnie na ul. Pory z komendy przy ul. Wita Stwosza dysponuje rowerem, żeby dojechać do nas. Brzmi jak kiepski żart? Niestety jest tragiczną prawdą w XXI wieku. Coraz więcej kradzieży na Stegnach czy notoryczne włamania na ogrodach działkowych, sprawiają, że możemy czuć się zagrożeni. Kiedy do tego doda się jeszcze niewydolną kompletnie formację, jaką jest Straż Miejska, która tyle razy odpisała mi już, że nie ma zasobów do działania, że robi się aż przykro, mamy gotowy obraz kartonowej Warszawy. Chcę abyśmy mogli czuć się bezpiecznie w naszej dzielnicy.
- Skocznia Warszawska od lat rozebrana niszczeje. Dzielnica nie ma na nią żadnego pomysłu, pewnie dlatego, że nie można tam budować, a gdyby było można, już dawno stałaby tu kilkudziesięciopiętrowe budynku jakiegoś dewelopera. Chciałbym, aby na jej terenie powstał park downhillowy dla rowerów. Kiedyś istniał on na Kopcu Powstania Warszawskiego, ale rowerzyści zostali z niego brutalni usunięci, a podczas budowy parku stwierdzono, że nie da się go połączyć z torem zjazdowym. Chce zadbać o dzisiejsze nieużytki. Mój pomysł na skocznię narciarską to tor zjazdowy dla rowerów.
- Remonty ulic. Np. ul. Antoniewska to dramat. Takich ulic jest znacznie więcej. Czas zadbać, aby nie były traktowane jak te drugiej kategorii. Wspólnie z deweloperami lub z bez nich. Narzędzia do tego są w rękach urzędników. Chcę, aby nasze ulice były równe, a po chodnikach wolnych od pojazdów dało się chodzić suchą nogą, a nie w kałużach.
- Szkoła nr 212 na ul. Czarnomorskiej, ale inne placówki w naszej dzielnicy, jest coraz dalej od standardów. Dzieci uczą się na kilka zmian. Między innymi przez to, że dzielnica dopuściła do tego, że osiedle Pod Skocznią, powstaje bez szkoły, bo działka pod nią dalej stoi pusta. Chcę dbać o edukację, dostępną dla każdego wiedząc przy tym, że nie da się tego zrobić tylko siłami dzielnicy.
- Coraz większym problem dzieci, ale i ludzi dorosłych, są kwestie zdrowia psychicznego. Dzielnica twierdzi, że o nie dba. Niestety szybki dostęp do lekarza specjalisty, terapeuty, czy nawet pedagoga szkolnego to fikcja. Osobom z zasobniejszym portfelem zostają prywatne przychodnie, gdzie za poradę, szczególnie dla dzieci płaci się setki, jeśli nie tysiące złotych. Reszta nie ma nic. Chcę dbać o zdrowie psychiczne mieszkańców dzielnicy.
- Mokotów to dzielnica, w której komunikacja Wschód – Zachód nie istnieje. Spacerowa, Dolna, Idzikowskiego czy Wilanowska są nieprzejezdne. Projekt Racławickiej i Dolnej bis został odrzucony. Na wskazanych ulicach brak uprzywilejowanej komunikacji miejskiej, bo często jej wprowadzenie jest niemożliwe. Dlaczego nie możemy więc tak gdzie to możliwe, np. na ul. Dolnej zrobić trzech pasów, gdzie jeden będzie rotacyjnie, w godzinach szczytu, służył zawsze do szybkiego transportu miejskiego? Od lat dzielnica nie potrafi z tym nic zrobić. Chce zadbać o szybszy transport miejski i ten wschód–zachód na Mokotowie.
- Strefa płatnego parkowania w całej dzielnicy. Z darmowym lub symbolicznym abonamentem dla mieszkańców – tak jak teraz. Nie może być tak, że rozwój strefy płatnego parkowania ciągle przerzuca problem przyjezdnych aut na kolejne części dzielnicy, które jeszcze nie zostały objęte strefą. Chcę zadbać o dzielnicę przede wszystkim dla jej mieszkańców.
- Tranzyt. Ciągle słyszymy, jesteśmy bombardowani, tym jak plany puszczenia lub po prostu puszczania tranzytu przez stare warszawskie osiedla, elektryzują lub po prostu uprzykrzają życie ich mieszkańców. Nie zgadzam się na to, aby powstała Patkowskiego bis, czy Śródziemnomorska bis. To samo dotyczy Starego Mokotowa, gdzie od lat problem tranzytu wschód-zachód jest solą w oku mieszkańców. Mówię nie dla zmieniania charakteru osiedlowych uliczek w trasy szybkiego ruchu.
- Niestety nasza dzielnica nie jest po prostu w stanie przyjąć więcej samochodów. Dlatego tak ważne jest rozwijanie innych form transportu: rowery, szybko komunikacja miejska. Bez tego zatkamy się. Chcę zadbać o sprawną komunikację miejską i nowe ścieżki rowerowe np. wzdłuż Puławskiej i węzły przesiadkowe, aby po zaparkowaniu jednośladu można było sprawnie przesiąść się dalej. Dopilnuję też, rozpoczętej przeze mnie i Miasto Jest Nasze zmiany na ul. Idźkowskiego. Kilka lat temu zebraliśmy tysiące podpisów, aby tą ulicą puścić autobus. Niestety do tej pory Dzielnica nie potrafi zrealizować tego planu. Powstały nawet przystanki, które dziś są nielegalnym parkingiem dla aut okolicznych działkowców. Chcę rozwoju szybkiej i sprawnej komunikacji miejskiej.
- Tor Stegny ma zostać zmodernizowany. Inwestycja za 180 mln złotych ma zostać zrealizowana w trzy lata. Cieszę się, że łyżwiarze będą mieli, gdzie jeździć. Mam nadzieję, że wszystkie mokotowskiego podstawówki dodadzą do swoich programów WF naukę jazdy na łyżwach, a sam tor nie będzie głównie żył z wynajmu swoich przestrzeni prywatnym firmom. Chcę zadbać o to, aby ta przebudowa odbyła się z korzyścią dla jej sąsiedztwa, a nie odwrotnie czego bardzo się boję znając dzisiejsze podejście włodarzy miasta czy doświadczeń np. Saskiej Kępy w czasie organizacji wydarzeń na Stadionie Narodowym. Przypilnuję więc tej budowy. Chcę, aby Tor Stegny pamiętał, że nie jest wsypą na morzu i musi dbać o swoje sąsiedztwo. Dopilnuję jego przebudowy.
- Mokotowskie cieki i zbiorniki wodne. Dziś to często cuchnące lub wysychające bajora i strumyki. Mówię przede wszystkim o kanale wzdłuż ul. Obserwatorów, czy fosie otaczającej Fort Piłsudskiego, z której w mojej opinii kompletnie nielegalnie deweloper uczynił prywatny zbiornik wodny, mimo że jest to tzw. Woda płynąca. Martwię się także o kanał Sielecki wzdłuż ul. Sobieskiego oraz Bernardyńską Wodę, w której fosie wody pozostało już naprawdę mało. To samo dotyczy Jeziorka Czernikowskiego, którego należy bronić, tak aby nasze dzieci też mogły z niego korzystać. Chcę zadbać o sprzątanie, własność i nawodnienie mokotowskich cieków wodnych.
- Rodzinne Ogrody Działkowe. Sam jestem działkowcem. Mam działkę w ROD Imielińska. To dosyć komfortowy ogród na tyłach Fortu Piłsudskiego. Ma uregulowany jak to tylko możliwy plan zagospodarowania oraz wpisaną do księgi wieczystej dzierżawę terenu dla PZD. Ten przykład nie potwierdza jednak reguły. Ogrody na Mokotowie w większości są zagrożone. Musimy o nie walczyć. Nie chce jednak tego robić kompletnie ślepo. Działkowcy muszą zrozumieć, że nie mogą tej przestrzeni zawłaszczać tylko dla siebie. Idea ogrodnictwa społecznego nie może stać się ideą ogrodnictwa prywatnego. Chyba każdy z nas kto choć raz przejeżdżał ul. Idźkowskiego, wiedział że stojące na działkach ROD domy raczej nie służą odpoczynkowi czy uprawie. To wszystko wymaga przemyślenia i współpracy pomiędzy Polskim Związkiem Działkowców, a dzielnicą. Chcę się zająć rozwojem i otwarciem na dzielnice ogrodnictwa społecznego na Mokotowie.
- To główne wątki, którymi chcę się zająć. Tych mniejszych pomysłów, w mojej głowie, jest jeszcze masa. Wiem też, że będąc radnym, będę musiał słuchać znacznie większej liczby ludzi niż tylko moi sąsiedzi na ul. Pory, więc pomysłów będzie przybywać. Ja natomiast jestem przekonany, że dużo z nich będę w stanie zrealizować, ponieważ, kiedy nie byłem jeszcze radnym udało mi się zrobić oprócz tego co wymieniłem już wyżej także takie rzeczy jak:
– Odwodnienie ulicy Pory na wysokości numery 61. Przez lata ulica była tam zalewana. Należało odetkać kanalizację. Znalezienie przyczyny zajęło 10 lat.
– Usuniecie słupów energetycznych ze środka chodników na ulicy Pory.
– Zmiana organizacji ruchu na ul. Pory. Ograniczenie do 30 km/h, zakaz jazdy ciężkich pojazdów. Progi zwalniające.
– Zasadzenie zielni wzdłuż ul. Pory, szczególnie na wysokości ul. Pory 78 i uniemożliwienie dzikiego parkowania na trawie.
– Usunięcie dzikiego parkingu z trawy za parkingiem asfaltowym Tory Stegny w stronę ogrodu działkowego.
– Wiele akcji sprzątania okolicy Toru Stegny i ul. Pory przez służby do tego stworzone.